niedziela, 24 maja 2015

Rozdział 1

*Dwa miesiące wcześniej oczami Harry'ego*

Siedziałem w ciemnym biurze, gdzie okna były zasłonięte roletą. Obok fotela przy biurku stał średniego wzrostu facet, który był siwy. Mówią na niego "gruby". W sumie pasuję do niego ta ksywa. Zaśmiałem się pod nosem, a ten na mnie krzywo spojrzał.
- Jeżeli Twój szef nie przyjdzie za minutę, to ja wychodzę.- Powiedziałem.
- To, że jesteś najlepszy w to nie wątpię, ale to on Ci zapłaci i to nie małą sumę.- Odpowiedział.- Więc chyba warto poczekać?- Już chciałem  odpowiedzieć, gdy do pomieszczenia wszedł facet po czterdziestce. Wysoki i przeciętniej budowie ciała, jego włosy były ulizane, co wyglądało komicznie.
- Ty pewnie jesteś Harry.
- Nie, kurwa mam na imię Denis.- Powiedziałem wkurzony, a jego pomocnik zaciskał pięści.
- Spokojnie Gruby.- Powiedział do niego, a następnie wrócił się do mnie.- Żartowniś z Ciebie, ale jestem ciekaw, czy jesteś tak dobry jak o Tobie mówią.
- Zależy co mówią.- Powiedziałem.
- Zły, okrutny, mściwy i zabijasz z zimną krwią.- Odpowiedział.
- Tak.- Odpowiedziałem krótko z delikatnym uśmiechem.
- Naprawdę bawi Cię zabijanie innych ludzi?- Spytał.
- Naprawdę chcesz to wiedzieć? Chyba nie po to mnie tu ściągnąłeś.- Powiedziałem.
- Masz rację.
- Więc po co?
- Kilka miesięcy temu pewien szef mafii zabił mojego syna. Chce abyś się na nim zemścił.
- Zaciekawiłeś mnie. Mów dalej.
- Bardzo się cieszę. Dla niego jest ważna rodzina i ma dwoje dzieci. Córkę i młodszego syna. Chcę abyś porwał jego córkę.
- Zabić ją za miejscu, czy co?
- Nie będziesz jej zabijał.Chce aby on cierpiał. Porwiesz ją i zamkniesz ją w drewnianym domku za miastem.
- Tylko tyle? Pomyliłeś więc adresy.- Powiedziałem wstając z swojego miejsca.
- Poczekaj to nie wszystko.
- Co jeszcze?
- Będziesz mógł robić z nią wszystko, ale jej nie zabijesz dopóki Ci nie pozwolę.- Dodał, a na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Tylko zapamiętaj jedno. Nie jesteś moim szefem. Działam na Swoją rękę.- Dodałem a ten pokiwał tylko głową.
- Zgoda.
- Teraz hajs.
- Przechodzisz od razu do rzeczy.- Zaśmiał się.- Połowa dzisiaj, a reszta po skończeniu roboty.- Dodał.
- Ile?
- Dwadzieścia pięć tysięcy
- Żartujesz sobie ze mnie?
- czterdzieści tysięcy dzisiaj a kolejne czterdzieści tysięcy po skończeniu roboty.
- Dobra.- Powiedział, a ten otworzył biurko i wyjął kilka kupek pieniędzy. Przeliczył je, a następnie włożył je do szarej koperty. Dał mi je oraz zdjęcie mojej kolejnej ofiary. - To jest właśnie ona.- Dodał.  Nie powiem, że była brzydka. Była zajebista.
- Jak ma na imię?
- Eli.- Odpowiedział.- Nic nie mówiąc wyszedłem z biura.

*Dwa miesiące później Oczami Eli*

Zeszłam na dół. Tata szykował się do pracy. Podobno dziś miał dużą sprawę w sądzie i musiał być dziś wcześniej.
- Spóźnisz się.- Powiedziała mama wychodząc z kuchni.
- Kochanie, spokojnie.- Zaśmiał się i podszedł do mamy. Na policzku złożył jej całusa, a ta się uśmiechnęła. Mimo choroby stara się być silna. Ta kobieta ma wielką siłę, że od ponad pięciu lat walczy z białaczką.
- Mama ma rację.- Powiedziałam, a tata się odwrócił.
- Kolejna ważna osoba wstała, a Luke jeszcze pewnie śpi. Po kim on to ma?
- Pewnie po Tobie.- Odpowiedziałam.
- Oj ja jestem rannym ptaszkiem.- Powiedział.
- Oczywiście.- Powiedziała mama, a ja się zaśmiałam. Chwilę później na dół zszedł Luke.
 - Słyszałem jak mnie obgadujecie.- Powiedział oburzony.
- Oj synek, synek. Dobra kochani, ja muszę iść. Widzimy się wieczorek.- Powiedział, a następnie wyszedł.
- Dobra mamuś ja też lecę. Umówiłam się dziś z Amber przed szkołą.
- No dobrze, a idziesz na tą imprezę?
- Nie wiem. Nie chce zbytnio, ale Amber nalega. Mówi, że to impreza wszech czasów.- Zaśmiałam się,- Pa.- Dodałam i wyszłam. Przed domem zobaczyłam czarne BMW, które widziałam już kilka razy. Odjeżdża od razu gdy je zauważam. Nie przejmowałam się tym, ale teraz się trochę obawiam. Wiem, że tata może mieć wiele wrogów przez pracę prawnika, ale zapewniał wiele razy, że oni nic nam nie zrobią i ja w to wierzę. Po co tata miał by nas okłamywać? Wsiadłam do swojego samochodu i ruszyłam pod dom przyjaciółki. Dziewczyna czekała na mnie już na podjeździe.
- W końcu jesteś.- Powiedziała wsiadając.- Już dwa razy mój brat proponował mi podwózkę, a obie wiemy, że on później chce coś w zamian.
- Oj przestań. Spóźniłam się może pięć minut.
- Dobra, dobra. To jak idziesz na tą imprezę?- Spytała.
- A jak pójdę to dasz mi spokój?
- No pewnie, że tak.- Zaśmiała się.
- Więc pójdę, ale proszę Cię nie pij dużo.- Powiedziałam.
- Ja? Proszę Cię nie piję dużo od momentu tamtej akcji.
- No mam nadzieję. Bo jak coś to ja się do Ciebie nie przyznaję.
- To ja się do Ciebie przyznawać nie będę jak założysz tą różową sukienkę.
- To prezent od taty.
- Twój tata nie ma gustu.- Powiedziała, a ja odpaliłam silnik. Pojechałam w stronę szkoły.



___________________________________________________
Po długim czasie dodaję rozdział.
Mam nadzieję, że wam się spodobał.
Rozdziały będę starała się dodawać co tydzień ewentualnie co dwa.
Zapraszam do komentowania. Dziękuję i do następnego.

2 komentarze:

  1. Bardzo spodobał mi się ten rozdział i czekam na następne <3 masz talent i mam nadzieję że z niego nie zrezygnujesz ;* jakbyś chciała to możesz pododawać jakieś ciekawe zdj ;) i jeszcze raz dodaję że rozdział jest świetny i już odliczam do następnego tygodnia <333

    OdpowiedzUsuń
  2. Nonononononono. Ciekawie się zapowiada. :D

    OdpowiedzUsuń