wtorek, 24 lutego 2015

Prolog

* Kilka miesięcy wcześniej*

Dzisiejszy wieczór był dość chłodny, ale jednak nie ma co się dziwić. Taka pogoda zazwyczaj panuję w Londynie. Na ulicach było cicho. Od czasu do czasu przejechało jakieś auto. Jednak na obrzeżach miasta panowała zupełna cisza. Stare baraki mogły wydawać się puste, ale to tylko pozory. Te stare budynki to tylko siedziba jednej z dwóch mafii. Akurat dziś odbywało się spotkanie jednej z nich. Rozmowa o dłużnikach, którzy nie spłacają swoich długów, sprzedawanie nielegalnego towaru, a czasem nawet handel żywymi ludźmi, handel bronią i innymi rzeczami. Jednak dziś ich spotkanie miało zupełnie inny cel. Musieli się pozbyć konkurencji, dlatego planowali porwanie syna szefa drugiej mafii. Pokazać tamtemu, kto rządzi w tym mieście. Nie ma miejsca tu na dwie takie: "działalności". Szef wstał od biurka i wybrał numer do swojej żony.
- Hej kochanie, dziś będę musiał zostać trochę dłużej w pracy.- Powiedział z delikatnym uśmiechem. Jej głos dawał mu otuchy do dalszego działania.
- Znowu? Mieliśmy iść razem z Eli na kolację, chyba nie zapomniałeś o tym, że ma dziś urodziny?- On klepnął się w czoło i wziął głęboki wdech, a następnie powiedział.
- Zapomniałem, ale wynagrodzę jej to jutro, obiecuję.
- Szefie mamy go.- Powiedział mężczyzna o grubym głosie.
- Kochanie muszę kończyć. Pa.- Powiedział rozłączając się, a następnie zwrócił się do tamtego.- Kretynie, ile razy mam wam kurwa mówić, że jak rozmawiam przez telefon mi się nie przeszkadza?!- Uniósł głos.- Dobra dawajcie go.- Dodał po chwili. Dwóch jego ludzi po trzydziestce wprowadziło chłopaka, może o rok lub dwa lata starszego od jego córki. Tamci posadzili go na krześle, a ich szef usiadł na przeciwko.
- Co chcesz mi zrobić?- Zapytał przerażonym tonem, a ten jedynie się uśmiechnął.
- Słuchaj, Twój  kochany ojciec przeszkadza mi, nam w pracy. Chcemy go tylko zastraszyć. Masz jeszcze starszego brata nie prawda?- On jedynie pokiwał głową, a ten kontynuował.- Twój tata musi zrozumieć, że mi się nie wchodzi w grę, a niestety ty musisz ucierpieć.- Dodał wstając.- Chłopaki wiecie co macie robić.- Zwrócił się do swoich ludzi. Jeden z nich wyjął pistolet za paska i wycelował w więźnia. Ten zaczął się kierować do wyjścia, ale usłyszał jeszcze kilka strzałów.
- Postrząsajcie po tym bałaganie.- Powiedział i wyszedł z budynku. Wsiadł do swojego auta, a kilka ulic dalej przesiadł się do białego mercedesa i pojechał do domu. Gdy dojechał do mieszkania wszedł zmęczony do środka, a w salonie czekała na niego żona.
- Dużo miałeś dziś klientów w kancelarii?
- Wiesz kochanie jak to jest być prawnikiem.- Odpowiedział i dał buziaka w policzek.



______________________________________________________
No to mamy prolog. Mam nadzieje, że wam się spodobał i będziecie czekać na pierwszy rozdział! ;D